Gdy w grę wchodzą arytmetyka i ekonomia, dzisiejsze dziennikarstwo wymięka. Przeczytałem na licznych portalach, że po londyńskiej olimpiadzie tamntejsi hotelarze i sklepikarze “liczą straty”. Bo ludzi przyjechało mniej niż oczekiwali.
Straty? Sprzedawali ciaćki poniżej kosztów? Wynajmowali pokoje za darmo? Nikt jakoś tego w tekstach nie wyjaśnia. Straty i już.
Cóż, rozumiem, że zyski okazały się skromniejsze od oczekiwanych. Ciekawe, czy tam też – jak powszechnie w naszej blogosferze po Euro 2012 – ktoś widzi w tym winę i porażkę… rządu. Jeśli pomnę, w naszych mediach przed Euro mnóstwo było doniesień, że niektóre hotele w miastach meczowych podniosły ceny nawet 10-krotnie. W Londynie, w którym hotele i tak są najdroższe na świecie, ceny też poszły w górę. Jak rząd ma walczyć z chciwością hotelarzy?
PS. Przypominam, że nocnik nadal bawi w sanatorium 🙂
Propozycja korekty:
“nocnik bawi Z sanatorium”
– no i miejmy nadzieję, że się bawi tam również 🙂
—————-
A propos hoteli w Londynie: coś mi kiedyś mówiono o cenach hoteli w Moskwie… ale tam chyba nie jedzie ktoś kto nie musi, więc i tak cena wliczona w koszty korporacyjne, nie?
Zechciej przy okazji wyjaśnić: “ciaćki”? Kiedyś się tak mówiło na pieniądze, ale to supozycja. Cóż to są tu owe “ciaćki”?
O przyimki kłócić się nie będę. A ciaćki? Tego nikt do końca nie wie. Moje dzieci zwykły tak mówić na gadżety w sklepach z pamiątkami, wiesz, ciupagi made in China, plastikowa wieża Eiffla w sklepiku na Teneryfie…
Onet tymczasem napisał w tytule wiadomości wśród tych najważniejszych:
Wielki gad, wielki garnek, wielkie dziennikarstwo.
Wiem , ze podejmuje się beznadziejnej obrony ale spróbuje :
Dzisiejsze czasy maja to do siebie , że oferują odbiorcy możliwość otrzymania nieprawdopodobnej ilości informacji. Sądzę , że media mają do wyboru w związku z tym albo przeprowadzać selekcje tych informacji i próbować objaśniać przyczyny pewnych wydarzeń, ich konsekwencje i wówczas siłą rzeczy staną się prędzej czy później elitarnymi albo serwują informacje “jak leci” na zasadzie dla kazdego coś miłego.
Do tego oczywiście dochodzi kwestia finansowania czyli konieczność pozyskiwania reklam – wiadomo który sposób działania zyska więcej reklamodawców… Taka sytuacja wiele mówi o mediach ale przede wszystkim o nas, ich odbiorcach… Moze po prostu działa cos na kształt sprzężenia zwrotnego które ten “garnek” powiększa i powiększa…
@ Onet…
– że też Ci czasu nie szkoda na takie potworności 😉
Swoją drogą – autor tej wielkiej informacji o gadzie pewnie bez problemu “ma co do garnka włożyć”.
Tyle, że słowo “dziennikarstwo” jest w tym przypadku trochę na wyrost.
Ale właśnie ten “wyrost” powiększa ten garnek. To jest to sprzężenie zwrotne.
Eheu!
ps
uciekam od takiej cywilizacji – jadę na tydzień do przyjaciół w Beskidy, mają tam chatę bez telewizji, za to z miejscem na ognisko
@Wielki gad, wielki garnek, wielkie dziennikarstwo.
To tylko głupawy tekst. Znacznie gorsze (i warte napiętnowania) jest “dziennikarstwo” szkodzące, niszczące przyzwoitych ludzi – jak np. w tej sprawie, opisanej przez Widackiego:
“Przyczyną śmierci Stanisława Pyjasa było śmiertelne zachłyśnięcie się krwią, przy niewielkim, ale dość silnie krwawiącym urazie twarzoczaszki, przy znacznym stopniu upojenia alkoholowego. Biegli lekarze uznali, że uraz ten mógł być zarówno urazem biernym, jak i czynnym. Biorąc pod uwagę miejsce znalezienia zwłok (klatka schodowa, strome schody itd.), przyjęli, że bardziej prawdopodobny był uraz bierny niż czynny, a zatem, że ofiara sama uderzyła twarzą w przeszkodę (np. spadając ze schodów), niż że została uderzona przez inną osobę.
Ci, który za wszelką cenę chcieli wierzyć w mord polityczny, oczywiście nie uwierzyli biegłym lekarzom. Na głowę kierownika Zakładu Medycyny Sądowej, prof. Zdzisława Marka, posypały się gromy. Pomawiano go o to, że opinię wydał na zlecenie SB, że jest dyspozycyjny dla władz. Tym ciskającym gromy i pomówienia nie przeszkadzało nawet to, że to nie on wykonywał sekcję, tylko dwóch ówczesnych adiunktów, skądinąd specjalistów o nieposzlakowanej opinii, a odbierał sekcję inny profesor, Kazimierz Jaegermann, powszechnie szanowany w środowisku prawniczym i lekarskim, wybitny medyk sądowy i autorytet moralny. Prof. Marek był wówczas w Krakowie nieobecny. Podzielał jednak wnioski podwładnych i jako kierownik katedry i zakładu bronił wydanej przez nich opinii. Oskarżenie całego zespołu: dwóch profesorów i dwóch adiunktów o udział w ubeckim spisku było tak dalece niewiarygodne, że poprzestano na jednym Marku.
W 1990 r. wznowiono śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa, a ci, którzy przedtem szeptali tylko oszczerstwa po kątach, teraz dorwali się do władzy i do mediów, zyskując sojuszników w usłużnych dziennikarzach (…)
Ostatnio do sprawy zabrał się IPN. Ta doświadczona w ekshumacjach instytucja postanowiła ekshumować zwłoki Stanisława Pyjasa i starannie skompletowała zespół medyków sądowych zebranych z całej Polski, omijając trędowaty zakład krakowski. Dobrany przez IPN zespół medyków sądowych, przeprowadzając badania, nie tylko potwierdził opinię krakowską z 1977 r., ale znalazł jeszcze nowe argumenty na jej poparcie. Kropkę nad i postawili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych, którzy w ekspertyzie fizycznej potwierdzili mechanikę upadku ze schodów.
Przez wiele lat każdy, kto ośmielił się nie wierzyć, że Pyjasa zabili esbecy, i podejrzewać, że mógł on jednak po pijanemu spaść ze schodów, oskarżany był o sympatię do komuny, nazywany „obrońcą ubeków” lub wprost „ubekiem”.
Ta ideologia doczekała się nawet przed kilku laty idiotycznego filmu „Trzech kumpli”, autorstwa gwiazdy kamery, która rozbłysła pełnym blaskiem dopiero po katastrofie smoleńskiej.”
Polecam cały tekst:
http://studioopinii.pl/artykul/11069-jan-widacki-nikt-nie-przeprosi
“Sprzedawali ciaćki poniżej kosztów?”
Zainwestowali a conto w złoto. Przecież ten cały system opiera się na niepohamowanej żądzy kapitalizacji przyszłych zysków.
Zapomniałem dodać: 😉
Panie Krzysztofie,
proszę o kontakt w sprawie Mieczysława Daaba.([email protected])
Grześ
Jeżeli w nadzieji na ekstra przychody, zainwestowali i przeinwestowali, to są stratni.
Tak jak ponoć są stratni alfonsi przy okazji naszego Euro2012. Zawarli kontrakty, wynajęli specjalne kontenery, a klienci postanowili spędzić mistrzostwa bez ruji i poróbstwa. I co … strata jak nic.