Już wyszła. Kazała się budzić o piątej. Bo do szkoły na dziewiątą… Ale wymyślili sobie, że muszą się przedtem odstresować. Umówili się w knajpce w mieście o siódmej, by zjeść i pogadać o wszystkim, co nie pachnie maturą.
Jakże inna jest Mysz ode mnie, choć podobno podobna. Mój priorytet to być wyspanym, ona woli zjeść i pogadać o duperelach. Czy to się uda? Jakoś wątpię. Wczoraj wieczorem na balkonie rzuciła nagle hasło: “Przedwiośnie”. Mechanicznie zapodałem odzew: “Cezary Baryka”. I jeszcze “Żeromski”. “Szklane domy”, dodała Mysz. Na tym nasz zapał polonistyczny się wyczerpał.
Przed laty szedłem na maturę spokojny, pewny siebie, bez śladu tremy. Ale gdybym miał zdawać dzisiaj, spanikowałbym mocno. I tak udziela mi się stres córy. Połam pióro, Myszo.
Pamiętam jak pierwszą myślą po przebudzeniu w dzień matury była obawa by nie zapomnieć stroju do wu-efu – był to bowiem dzień w którym normalnie te zajęcia się odbywały… Czy to oznaczało , że nie było stresu ? Wziąwszy pod uwagę jaki był ówczesny system zdawania matur to rzeczywiście stres był chyba dużo mniejszy…
PS
Po pisemnych i tak poszliśmy haratać w nogę i tak… Może dlatego , że oprócz boiska w okolicy była jedynie mordownia o wdzięcznej nazwie “Oaza”
Powodzenia dla Myszy! Zdolna jest, poradzi sobie.
Żeby jeszcze ta matura promowała zdolnych, tak mnie przyszło na myśl…
Lepiej wyjaśnij to:
1. Bo Tatuś to się w ogóle nie zestresował, co nie?
2. Też zawsze wolałem zjeść, niż się wyspać. Teraz muszę wytrwale i w pocie czoła zmieniać nawyki…
Ad 1. Przy swojej – nie. Teraz – i owszem.
Nie stresowałam się. Ani przy sobie, ani przy dzieciach.
Teraz jedyny stres to “gdzie nakleić kody”. Reszta to naprawdę pikuś, oczywiście mówię o podstawowej. Z rozszerzonymi – to jak CKE w duszy zagra – od ściany do sciany
Kiepsko rozumiem przepis, że zdający rozszerzoną muszą i tak zdawać też ten sam przedmiot na poziomie podstawowym.
Może, że jak ktoś schrzani rozszerzoną, to żeby nadal miał przedmiot zaliczony?
“Kiepsko rozumiem przepis, że zdający rozszerzoną muszą i tak zdawać też ten sam przedmiot na poziomie podstawowym.”
Bo lepiej mieć na podstawowym niż wcale.
Nie ty jeden. To chyba chodzi o to, aby egzaminatorzy mieli robotę. Ciekawa jestem w ilu miejscach w tym roku CKE da plamę
I jak poszło?
Wyszła przed czasem, twierdzi, że ok, ale zbyt rozmowna nie jest 😉
Trzymam kciuki.
A gdzie szanowna abiturientka na studia sie wybiera?
ps.
Rece mi opadly jak przeczytalem te rozmowe na balkonie. Ani z pana, ani z corki nie da sie widze wykrzesac nijakiej milosci do rodzimej literatury.
Wybiera się do UK.
Ad PS. – Nie zamierzam udawać miłośnika sztuk, ale też wypraszam sobie nazywanie “Przedwiośnia” literaturą.
Hmm. No to jak w tej kwestii mam niejakie doswiadczenia i moge sluzyc radami praktycznymi – mysle o studiach w UK.
“Przedwiosniu” nic nie brakuje. Swietny temat maturalny. Szklane domy czy zlote tarasy jeden pies.
A ktòra uczelnia w UK, jeśli mogę zapytać w tak publicznym miejscu jakim jest blog. Może ‘moja’? 🙂
W tej chwili na topie u Myszy są Keele i Hull. Wczoraj wysłała aplikacje.
Keele nie kojarzę. Przy Hull już już się ożywiłam, ale kliknęłam linkę żeby się upewnić. Niestety, nazwa podobna, ale nie to. Znam Hult, jedną z najlepszych wyższych szkół biznesu tutaj i prywatnie dziekana tej uczelni.
Powodzenia Myszy życzę, będzie jej się dobrze studiowało, tutaj dba się o studenta.
BTW. moja siostra też się na studia w UK wybiera. Wysłała zgłoszenia do Londynu do dwóch uniwersytetów i chyba jeszcze gdzieś…
trzymam więc kciuki także za siostrę followa 🙂
Jak się dostanie to będzie pretekst żeby wpadać 😉
właśnie! 🙂
Niestety z każdym rokiem coraz mniej. A potem będą już tylko nieco ładniejsze Angielki…
@Krzysztof Bonifacy Eklezjastes Leski
“Nie mogę, moje państwo kochane patrzeć na te głodne ryje! No, nie mogę!” czyli dlaczego “Przedwiośnie” jednak nas zachwyca:
“”Aliści z ostatniego przydrożnego domku, z niskiej przedmiejskiej sadyby, wściekle odmalowanej na kolor niebieski, gdzie mieścił się szyneczek, ostatni pocieszyciel dla opuszczających miasto i pierwszy wielkiej stolicy na tej szosie zwiastun – wytoczyła się jejmość niska a pękata, gruba jak komoda. Długo przypatrywała się mijającym szóstkom bolszewickich żołnierzy. Aż nie mogła wytrzymać: podparła się w boczki, wyskoczyła przed front jeńców i jęła wygrażać im pięściami. Jak opętana od diabła, miotając się tu i tam, krzyczała:
– Przeszedłeś Warszawę zdobywać, śmierdziuchu moskiewski, jeden z drugim?…
Dawno cię tu nie widzieli, mordo sobacza! Jużeś naszych
zwyciężył?…
Idziesz zasiadać w kucki na złotej sali w królewskim zamku?…
Jeńcy spoglądali na tę przykrótką wiedźmę z powagą, a nie bez obawy w oczach. Nie wiedzieli przecież, do czego taka poczwara może zachęcać żołnierzy z karabinami u nogi. A nuż do rzezi? Babsko miotało się przed szeregiem, coraz głośniej wywrzaskując:
– Co to za mordy astrachańskie, moje państwo kochane! Jakie to mają cylinderki morowe, ciepłe na tę porę! E, franty! A dopiero buty na nich – klasa! Jakimi ślepkami na nas kłapią! A buzie jakie poczciwe! Każdy jakby z dzbanuszka wylizał. A wszystko, moje państwo kochane – z głodu.
Przedefilowała przed kolumną jak generał idąc w stronę Radzymina – zlustrowała szeregi i znowu zawrzeszczała:
– Żarłbyś jeden z drugim własne guziki od portek, żebyś je tak miał, jak nie masz kałmuku z krzywymi ślepiami! Boś nawet do noszenia portek nie doszedł. Kiszki ci się skręcają, boś cztery dni w gębie nic nie miał. Dobrze ci tak, świnio nieoskrobana! Nie chodź w cudzy groch, bo to nie twój, świński ryju, tylko cudzy. Rozumiesz mię, jeden z drugim?
Ostatnie pytanie wykrzyknęła najgłośniej, jakby w oczekiwaniu odpowiedzi. Gdy zaś nikt nie odpowiedział, a szeregi szły dalej za szeregami, wyjaśniła tajemnicę groźnego pytania:
– Żebym tak miała z parę koszyków ziemniaków, jak nie mam, tobym nagotowała w łupinach i dała wam w korycie żreć, świnie wygłodniałe!…Nie mogę, moje państwo kochane, patrzeć na te głodne ryje. No, nie mogę!”
Stefan Żeromski “Przedwiośnie”, rozdz. “Nawłoć”.
@ Krzysztof Leski/ “wypraszam sobie nazywanie “Przedwiośnia” literaturą”
o żesz Ty…!
Żeromszczyzna Ci nie smakuje, taaaak?
(parafrazuję dowcip Mleczki o dwóch kowbojach przy makaronie – kluseczkach)
😉
Trzymam Kciuki za Myszę!
Przy moim ogólniaku DZISIAJ zakwitł kasztan 🙂
Mamy za sobą “małą maturę” gimnazjalną M (przejechała 3 dni na ibuprofenie i adrenalinie, a ścięło ją dopiero ex post) – adrenalina fajna rzecz
Połamania pióra!
Ostatnio wysyłali mnie do Hannoveru 🙂 ale ja czekam na propozycję z Realu!
Jako prawy pomocnik?
Panie Krzysztofie!
Im bliżej Londynu będzie studiować, tym taniej będzie jej odwiedzić ojca.
Nie wiem, jaka jest obecna renoma wykształcenia brytyjskiego, ale nie jest to produkt wart tej renomy. 🙂
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski