Naczelna Rada Lekarska “zadowolona”, aptekarze także, pacjenci “mogą odetchnąć z ulgą” — donoszą szczęśliwe media. Bartosz Arłukowicz zażegnał spór o nowy wzór recept obiecując, że 1 stycznia nic się nie zmieni, a co dalej — zobaczymy. Wielki ten sukces ma jedną wadę: powstał przy stole rozmów ministra zdrowia z aptekarzami i lekarzami. Stole może zacnym, ale nie figurującym na liście konstytucyjnych źródeł prawa.
Matka problemu, nowa ustawa o refundacji leków, jest, jaka jest, bo inna być nie mogła, skoro koalicja dopiero w ostatnim roku przypomniała sobie o jednej z obietnic PDT z exposé z 2007 i w dość pilnym trybie uchwaliła nowe prawo w maju. Dzieckiem owej ustawy jest projekt rozporządzenia, który wywołał bunt lekarzy i aptekarzy. Nie miejsce tu na szczegółową dyskusję, ile swobody delegacja ustawowa pozostawiła ministrowi, ewidentnie jednak Arłukowicz ten margines swobody przekroczył. Nie w projekcie rozporządzenia, lecz w deklaracji, że się z niego wycofuje.
Ustawa, panie ministrze, wchodzi w życie za dwa tygodnie. Tego nikt i nic już nie zmieni. Sama ustawa nakłada w sferze recept liczne obowiązki i na tych, którzy recepty realizują, i tych, którzy je wydają na pierwszych wprost, na drugich głównie pośrednio, poprzez zmieniany art. 45 ustawy o zawodach lekarza i dentysty). Jedni i drudzy mają stosować się do zasad refundacji pod groźbą co najmniej zwrotu z własnej kieszeni kwoty owej refundacji. NFZ ma to egzekwować i basta. Warto też pamiętać, że delegacja dla ministra do określenia szczegółów w rozporządzeniu to nie przywilej, lecz obowiązek, a termin jego wykonania to 1 stycznia.
Dziś słyszę, że “minister wyda komunikat” i będzie fajnie. Nie wiem, o kim gorzej to świadczy: o ministrze, który uwierzył w moc prawa powielaczowego, czy o mediach, które nie widzą w tym wszystkim żadnego problemu.
“…a co dalej – zobaczymy.”
Tak, to wzruszające: ustroje się zmieniają, imperia upadają, a u nas po staremu:
“Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,
Ja z synowcem na czele i? – jakoś to będzie!”
“O polska krwi!” – zawołał Bernardyn wzruszony,
Z otwartemi skoczywszy na Sędzię ramiony.”
Co do delegacji – zgoda. Ale co do źródła prawa – to już Minister nie ma prawa konsultować swoich decyzji z różnymi środowiskami?