Łukasz Warzecha zarzuca mi “fiksację” na jego punkcie. Muszę przyznać, że sytuacja jest dziwna i nawet trochę krępująca, bowiem najpierw twierdzi, że odezwałem się do niego “po kilku latach milczenia”, by następnie zarzucić mi politycznie motywowaną fiksację i rzekome zaczepki.
Na czym polega moja “fiksacja“? Kurczowo czepiam się Warzechy, by uniknąć czarnych myśli? Sprawdźmy. Pisanie bloga w s24 zawiesiłem dokładnie dwa lata temu,13 października 2010. Ostatnią polemikę zjednym z postów Warzechy zamieściłem miesiąc wcześniej.
Na moim obecnym blogu w zeszłym roku cytowałem Warzechę (wśród wielu,wielu innych, bez komentarza) w relacji z zadym 11 listopada, oraz recenzowałem jego pogląd na zmianę operatora systemu opłat sms za parkowanie w Warszawie.
Następna wzmianka o Warzesze znalazła się parę dni temu w mojej polemice z wizją portalu gazeta.pl o cenach biletów ZTM. W ramach zapowiedzi, że przedstawię jeszcze bardziej skandaliczne poczynania “Faktu” w tej sferze,którą to zapowiedź rychło spełniłem (nazwisko Warzechy tam nie pada).
Tyle. Trzy wzmianki przez dwa lata. wśród ćwierci tysiąca postów. Cóż, może to i “fiksacja”. Ja nie jestem ani psychologiem, ani tym bardziej psychiatrą. To specjalność drugiej strony.
Tu wyjaśniam, dlaczego ta seria postów powstaje i powstać musi.
Jak będziesz dzielił jego tekst na takie kawałeczki to bardzo podbijesz normę 🙂
To zdecydowanie zamierzone. Jedyny sposób, by mieć niezerową szansę, iż coś trafi do tych, którzy uwierzyli Warzesze, ale byliby gotowi poświęcić odrobinę wysiłku i czasu, by tę wiarę zweryfikować.
Mogę to przedrukować w s24?
Oczywiście. Zawsze i wszędzie, każdy post, z podaniem źródła.
@ tekst na takie kawałeczki
Metoda Gizmo/ Jaremy…
kęsim, kęsim
Zafiksowany, to jest Warzecha na własnym punkcie. I tyle…