Łukasz Warzecha zarzuca mi, że byłem tajnym ghostwriterem.
Ręce opadają. Wobec tego i wielu innych zarzutów, jakie Warzecha postawił mi w swoim paszkwilu i w komentarzach pod nim. Jawny ghostwriter? To przypadek jeden na tysiąc. Gdzie tu usprawiedliwienie inwektywy o pracy dla HGW? Nie sposób pojąć. Są takie “argumenty”, wobec których głupoty jestem bezradny.
Tu wyjaśniam, dlaczego ta seria postów powstaje i powstać musi.
Myślę, że nie zarzuca, a raczej wytyka. Tak, to taka dobra stara metoda. Wbić szpilę między żebra. Są ludzie, którzy lubią wypominać przy każdej okazji i wtedy nie ma możliwości rozmowy, gdyż górę biorą pretensje i żale. To problem danego człowieka i nie należy się z nim utożsamiać – z tym jego problemem.
Nie sądzę, że jest Pan bezsilny.
Pozdrawiam 🙂
I nie jest Pan bezradny!
@ Ghostwriter RPO
Akurat współpracę ze ś.p. Januszem Kochanowskim każdy dziennikarz mógłby sobie poczytywać za honor!
Nie potrafię pozbyć się odczucia, że z redaktora Warzechy wychodzi małostkowy zazdrośnik.
Może trzeba panu redaktorowi Warzesze przypomnieć dlaczego nie prowadzisz już tamtego bloga?
Do tej pory myślałem, że zachowanie redaktora Warzechy wobec Ciebie to draństwo.
Teraz przychodzą mi na klawiaturę określenia, których kultura nie zaleca wpisywać…
– Rocznica
Psiakość, teraz widzę, że dzisiaj jest smutna rocznica pamiętnej “Kropki”…
Żal…
Znam Twoje racje, ale żal…
Ale życie idzie naprzód.
I tego się trzymajmy!
Spytałem, czy jeździł po pijanemu. Wszak kiedyś po wypiciu piwa wsiadł do autobusu
Metoda opluskwiania “na pytanie” przeszła jak widać z ze świata polityki (chyba p.Kalisz kiedyś na dobre tę metodę do walki politycznej wprowadził) do świata dziennikarskiego… Na S24 kwitnie ona w najlepsze… A może to dziennikarze przeszli do świata polityki…