Z ludźmi i wśród ludzi bywa różnie. Ogólnie pięknie
– ale wszak każdy ma jakieś śmiesznostki. Ich nagromadzenie w jednej chwili i w jednym miejscu może sprawić, że nawet spotkanie przyjaciół staje się męczące. Tak zdarzyło się dziś u mnie, gdy jeden z gości gadał. jak zwykle, sporo ponad normę, drugi zaś ma to do siebie, że mówi głośno. Bardzo głośno, bo z powodu kiepskiego słuchu wyobraża sobie, że go nie słyszymy.
Rzucony w powietrze pomysł: “A może kneble…?” padł na podatny grunt i do lewej kieszeni wujka Google wrzuciliśmy pytanko: “ceneo Kneble“. Wyobrażałem sobie, że równie dobrze wpisać można “ceneo knebliki” lub wręcz “knedliki”, bo wszak ani prawdziwego knebla, ani pierożków dziadka Szwejka, w necie nie uświadczymy, poza może knajpianą dostawą do domu.
W następnej sekundzie zrozumiałem, jak bardzo się myliłem…