Nie wiemy i pewnie się już nie dowiemy, kto wpadł na pomysł małżeństwa Mieszka z Dobrawą. Ale Piotr Ikonowicz awanturę podczas eksmisji przy Freta wywołał w czasach bardziej współczesnych. Zdałoby się, że dziś, w dniu doprowadzenia go do aresztu w związku z owym wydarzeniem, powinniśmy wiedzieć, za co i na co został skazany. Jednak okazuje się, że nie wiemy, nie wnikamy i właściwie nikomu to nie przeszkadza.
Zajście miało miejsce w roku 2000. Ikonowiczowi zarzucono napaść na policjantów. Nie stawiał się na rozprawy, co spowodowało wydanie listu gończego i krótki areszt w 2006 r. Wyrok zapadł w 2008: rok w zawiasach i grzywna. To niezupełnie to samo, co prace społeczne za naruszenie nietykalności kamienicznika, jak dziś zgodnie twierdzą wszystkie media.
Ikonowicz natychmiast zapowiedział apelację, ale w końcu jej nie złożył. Jak potem twierdził, nie został powiadomiony o wyroku. Mowa zapewne o formalnym doręczeniu sentencji i uzasadnienia. Dalsze losy sprawy są niejasne. Skąd wzięły się prace społeczne? Nie wiem i nie mam siły dalej szukać. Może się zdawać, że była to tylko odrzucona przez sąd propozycja samego Ikonowicza. Bo media są zgodne, że Ikonowicz o to wnosił.
Może jednak później sąd — nie zmieniając wyroku w sferze uznania i rodzaju winy — skorygował wymiar kary. Wskazuje na to tekścik, lub raczej donos szmatławca, w którym pojawia się inny sędzia niż wyrokujący w lutym 2008. Mogą też na to wskazywać obecne doniesienia, iż Ikonowicza doprowadzono nie w celu odbycia odwieszonego roku pozbawienia wolności, lecz 90 dni zastępczego aresztu za niewykonane prace. Ale może to kara zastępcza za orzeczoną w lutym 2008 i niezapłaconą grzywnę.
Ikonowicz nie Mieszko. Ikonowicz też nie pociąg, więc nie chce mi się dalej badać dziejów sprawy. Kwadrans guglania mocno mnie męczy. Może ktoś mnie wyręczy i uzupełni? Na razie poprzestanę na konstatacji, że media dziś ewidentnie mijają się z prawdą pisząc, za co i na co skazany został były poseł. I jakoś nikomu to nie przeszkadza.
Ikonowicz nie Mieszko i nie pociąg, ale też nie Kuroń. Czy jest więźniem politycznym? Ba… raczej nie, ale to bardzo trudne zagadnienie. Dużo trudniejsze niż zbadanie samych dziejów sprawy. Ale też trudno udać, że go nie ma. Spróbuję się z nim zmierzyć w kolejnym poście, jeśli temat mnie nie przerośnie.
To jakaś wielka pomyłka, tu ładnie opisane:
http://wyborcza.pl/1,76842,14845997,Scigany__Ikonowicz__CALA_HISTORIA__BEZ_TAJEMNIC_.html?as=1
Może ładnie, ale w ewidentnej sprzeczności z doniesieniami z 2008. To niestety rozjaśnia niewiele. Skąd w 2008 wzięły się w mediach (wprost, rzepa) zgodne słowa o napaści na policjantów? o zeznaniach tychże, 8-dniowym zwolnieniu lekarskim jednego z nich? o roku (a nie pół) na zawiasach i grzywnie (a nie o pracach społecznych)? Itp., itd. Bardzo to wszystko dziwne.
Ergo, nie wystarczy czytać.gazetę.
sąd wydał dziś wydał negatywne stanowisko w sprawie ikonowicza wiec chyba od strony formalno-prawnej wszysto jest jasne.
jeśli wydał;) to chyba jednak opinię? bo stanowisko to można … zająć, a czasem i stracić:)
O tym też jest: “Za blokowanie eksmisji Ikonowicz dostał jeszcze trzy wyroki (tyle znaleźliśmy w stołecznym sądzie). Za naruszenie nietykalności funkcjonariuszy sąd ukarał go grzywną i dwa razy rokiem więzienia w zawieszeniu.”
To są różne (jego) sprawy.
PS: Tak, nie wystarczy czytać gazet, trzeba się czasem kopsnąć do akt sprawy, jak Mariusz Jałoszewski 😉
OK, to wiele wyjaśnia, poza jednak sporą niefrasobliwością w obecnych doniesieniach. Jak zaś wspomniałem, ani myślę o kopaniu w aktach, nikt mi za to nie zapłaci.
BTW, z tego może wynikać, że to nie koniec kłopotów Ikonowicza, bo grzywny z wyroku w sprawie policjantów najpewniej też nie zapłacił.
/Ikonowicz natychmiast zapowiedział apelację, ale w końcu jej nie złożył. Jak potem twierdził, nie został powiadomiony o wyroku. Mowa zapewne o formalnym doręczeniu sentencji i uzasadnienia./
Tylko mała uwaga.
Ikonowicz jest prawnikiem, więc wie, że wyroku się nie doręcza, trzeba wystapić z wnioskiem o uzasadnienie i dopóki sie go razem z wyrokiem nie otrzyma, termin odwołania nie biegnie.
Więc albo nie wystąpił o uzasadnienie, albo nie odebrał uzasadnienia ( 2 x awizo). Innej możliwości nie ma.
Na rozprawie nie był – czy w razie nieobecności oskarzonego sąd nie ma obowiązku przesłania mu wyroku?
Przy pierwszej instancji nieobecność nie ma znaczenia, chyba, że siedzi w pierdlu, nie ma obrońcy i nie był na rozprawie. Wtedy się doręcza.
W drugiej instancji doręcza się z urzędu.
( w sprawach karnych)
oprócz wyjaśnień za co w końcu siedzi interesujące jest pytanie dlaczego to wszystko kończy się aż po 13 latach… Czy sprawa była skomplikowana ? Czy człowiek się ukrywał ? Dlaczego wydanie wyroku w prostej przecież sprawie trwało 8 lat (tylko jedna instancja) ? Czy wyegzekwowanie wyroku 5 lat po jego wydaniu ma jakiś sens w sytuacji gdy , jak wszystko na to wskazuje, nie było żadnych przeszkód by go wyegzekwować wcześniej ? Czy pokrzywdzony (nie wchodzę w słuszność wyroku) po 13 latach jeszcze pamięta o sprawie i czy wyegzekwowanie tego wyroku ma dla niego jeszcze jakąś wartość a dla społeczeństwa jest dowodem na sprawność Państwa ?
Chyba już mniej śmieszno by było gdy PBK go ułaskawił…
Nie przychodził na rozprawy, tyle wiadomo, ale to oczywiście nie w pełni wyjaśnia osiem lat.
nie przychodził na rozprawy ? W telewizji był na kolejnych eksmisjach… ehhhh…
krócej : czy egzekwowanie wyroku za coś czego już nikt nie pamięta i jednoczenie nikt nie jest w stanie powiedzieć w jakich okolicznościach ten wyrok zapadł ma sens z punktu widzenia teorii prawa karnego ?
Nie stawiajmy rzeczy na głowie, sprawiedliwość nie jest taka dynamiczna.
dynamiczna nie jest, w pewnych sytuacjach może to być nawet zaleta… ale jeśli przez swoją powolność (to eufemizm) jej tryb działania i wyroki przez nią forowane przestają pełnić role do których tę sprawiedliwość onegdaj wymyślono to coś jest chyba nie tak…