Wpadka, owszem, jest. Nie chciałbym stworzyć wrażenia, że lekceważę sprawę. Zawsze byłem zjazdowcem, ale ostrożnie próbowałem też swoich sił na biegówkach. Wiem, jak trudno wejść na nich w zakręt już przy głupich 30 km/h. Przecież tu nie ma kantów,są za to głębokie rowki mające pilnować, by narta szła równo i prosto. Zakręcasz przekładanką, a ta przy nieco większej prędkości to już spore wyzwanie.
Rozumiem zatem, a może nawet popieram protest zawodników przed finałem PŚ w Falun. Nie dziwi mnie, że szwedzkie media skrytykowały organizatorów. Ale słowa… “Skompromitowaliście nie tylko siebie, lecz Falun, Szwecję i nasze biegi narciarskie” – napisać miał, wg gazety.pl, tabloid “Expressen”.
Nie władam szwedzkim. Próbowalem tłumaczenie polskiego portalu zweryfikować, ale poległem na etapie wstępnym i tym bardziej na następnym. Jakoś jednak podejrzewam, że tłumaczenie jest poprawne. Bo wszak moda na kwantyfikatory, śrubowanie emocji w celu sprzedaży nawet najbardziej obojętnego emocjonalnie newsa — to nie polski wynalazek. To trend światowy. Nieodwracalny niestety.
Najbardziej opiniotwórcza szwedzka gazeta (tak, tak, podobnie jak w Polsce bardziej “opiniotfurczy” jest “Fakt” niż “GW” czy “Rzepa”) ogłasza więc “kompromitację Szwecji”. Grozą wieje, zanosi się na drugi paniczny odwrót spod Jasnej Góry. IKEA przygotowuje komunikaty giełdowe prognozujące 20% spadek zysków, a rząd chiński rozważa zerwanie współpracy z Volvo, bo wszak Chińczycy nie zechcą już kupować aut skażonych kompromitacją z Falun.
Ech, gdzie te czasy, gdy słowa miały znaczenie… A nawiasem mówiąc ktoś zapomniał, że o trasach na zawodach tego szczebla organizatorzy tylko współdecydują, wraz z federacją światową, i nie inaczej jest w przypadku FIS?
Dzisiaj wszyscy piłką się pasjonują. To znaczy już tylko klną
Na biegowkach jezdzilem raz. I od razu jakies 20 moze wiecej km marszu/biegu. Bylo to dokladnie dnia gdy Justyna Kowlaczyk zdobyla zloty medal olimpijski(ale ostatnio zhanbila Polske, i powinna odejsc). W przeczuciu emocji wzulem buty i pognalem. Podbiegac bylo stosunkowo latwo, zjezdzac trudno. Zjezdzac i zakrecac – dla mnie niewykonalne. Nastapila seria groznych upadkow, tym grozniejszych, ze dynamika wyrywania z butow inna niz na zjazdowkach.
Po kilku skotlowaniach mialem juz tegiego cyka, i wywracalem sie na rownym. Ale wracac trzeba, wiec jakos szusowalem, szedlem i wloklem nogami.
Najlepsze bylo to, ze wieczorem juz przed Tv ryczalem, zeby Kowlaczyk sie nie obcyndalala, i to byl jeden z niewielu razow gdy mialem moralne prawo wymagac! I powiem, ze bardzo obniza to jakosc kibicowania, ktorego immanentna cecha powinno byc bezpodstawne wymaganie niepoparte zadna racja, czy wysilkiem.
Tez sprawdzilem z jednym szwedzkim slownikiem, i dostalem cos takiego:
Skompromitowaliście nie tylko siebie, lecz Falun, Szwecję i nasze biegi narciarskie. Vivat Carolus Gustavus rex.”
Początkującym zawsze zalecam, żeby skręcali pługiem (+kolana do środka, +środek ciężkości do tyłu). To oczywiście na śladówkach bo typowe biegówki nawet przy pługu pływają, zwłaszcza jak jest ubity śnieg. No i trzeba zaczynać zanim się rozpędzisz bo potem to już nie ma co zbierać.
Ale po górach da się jeździć, w beskidzie wyspowym obskoczyłem pewnie większość wyciągów, z czantorią włącznie… adrenalina przednia.
To właśnie Leskiego ruszy i zmotywuje, by zaszczycić nas możliwością przeczytania go wreszcie. Fakt. Szwedzki.
I o trasach biegowych, w dniu, gdy przegraliśmy na Narodowym z taką Ukrainą taki mecz w taki sposób.
Bez pudła 😀
Mam nadzieję, że rosnący trend wyglądania na bloga będzie kontynuowany 🙂
Ja tam szwedzki znam b. słabo, kiedyś trochę się uczyłem, ale pewnie chodziło o ten fragment: “Det är hela förstås ytterst pinsamt. För VM-organisationen. För hela Falun. För svensk längdåkning.” tego tekstu. Czyli jeśli już kompromitacja (bo to chyba zbyt mocne tłumaczenia) to dla organizatorów, całego Falun i szwedzkiego narciarstwa biegowego;)
Dzięki!