Dzień jak co dzień. Młody wyluzowany na maksa, córka odwrotnie — ostro się spina przed każdą klasówką i nawet odpowiedzią ustną, a za najlepszy sposób nauki uważa ojcowskie przepytywanie. Tedy siedzimy w naszym kuchniosalonie, ja usiłuję odczytać jej notatki, rzucam pytania, córa zaś opowiada o kolonialnych wyprawach Hiszpanii i Portugalii na przełomie XV i XVI wieku. No, wiecie, Kolumb, Vespucci, da Gama, Magellan itd.
Koty drzemią na kanapie, przyzwyczajone do takich posiedzeń. Pewnie trochę je tylko dziwi, że rozmawiamy po angielsku. Właściwie powinniśmy po hiszpańsku, ale córa jeszcze nim nie włada dość swobodnie, ja zaś, jako się niedawno rzekło, poruszam się głównie w obszarze “una cerveza por favor“. W języku Szekspira wałkujemy zatem podboje Cortésa i ponury los Azteków, Majów oraz Inków.
Nie chodzi o trening, lecz o uprzejmość. Jest z nami bowiem ktoś jeszcze. Tej nocy mamy gościa z Meksyku. Alejandro siedzi przy stole, sączy herbatę i słucha, czego Polacy uczą się o prehistorii jego kraju. Właśnie docieramy bowiem do powstania Wicekrólestwa Nowej Hiszpanii. Nie mogę odeprzeć wrażenia, że patrzy na to przez pryzmat losu Azteków, choć jest raczej potomkiem ludzi Cortésa. Jego zaś dziwi, że córa ma tak dużo “world history”, że nie koncentruje się na Polsce.
W głowie gra mi “Conquest of Paradise” — kawałek, który lubię ogromnie i zupełnie niezależnie od filmu. I wtedy właśnie Czarek Gmyz wrzuca na twitterze tajemniczą (dla mnie przynajmniej) uwagę o Vangelisie. O co chodzi z tym polonezem?
PS. Godz. 23:05 – Gmyz mi odpisał i myśli chyba, że już wszystko jasne…
wyluzowanie Młodych to signum temporis …
Różnie z tym bywa, zaprawdę.
Różnie ? No to może się doczekam odrobiny “spięcia” … Rozbudził Pan nadzieję 🙁
Nie narzekam na brak spięć…
no dobra – chodzi mi o stare, trudne słowo “ambicja” …
W dzisiejszym świecie wyścigu szczurów nie marzyłbym o tym, by moje dzieci miały większe ambicje. OK, upraszczam, to temat na osobny tekst i dobrą dyskusję…
Może o tego Poloneza z Jaśkiem Andersonem?
Przez Pana zaś muszę obejrzeć Łowcę Androidów. Wyszło, że dawno tego nie robiłem, a to się może odbić na zdrowiu.
A nagrali coś takiego razem? Nie pamiętam.
O, takie mało znane, a jednak się znalazło na YT 🙂
Nie pamiętałem… dzięki za linkę 🙂 Anderson, ten głos… ech, były czasy.
Oj tam, zaraz były. Nic, co dobre, nie odchodzi, w każdym razie nie daleko.
To już inne czasy, to nie prawdziwe “Yes”…
A czy to jest prawdziwsze?
Dla mnie to jest najpiękniejsza wersja, Yessongs wysiada.
naprawdę nie zauważa Pan podobieństwa? np.: do tego: http://www.youtube.com/watch?v=mbMb5T_gQv4
Niech pan sprawdzi i spróbuje z córką zatańczyć do Vangelisa
Posłuchałem i niekoniecznie zauważam. Alem w tej mierze zupełnie niewykształcony.
no właśnie Panie Krzysztofie..Nawet ja, mając słuch absolutny czyli absolutnie nic nie słysząc, twierdzę , że przy Vangelisie można by było na studniówce….
A tu zgoda, ale co to ma tak poważnie do polonezowatości Conquestu? 😉
może to nieuświadomione sięgnięcie przez Vangelisa do źródeł prawdziwej sztuki czyli naszej, polskiej, jeszcze przedchrześcijańskiej muzyki ?
Ale popłynąłem…. 😉
Każdy powinien czasem popływać :):)
Ja wam powiem. Dostojny, poważny rytm, powolny. Pasuje do poloneza, który wszak inaczej był zwany “chodzonym”. Rytm na trzy, z bardzo wyraźnym, głębokim akcentem na raz. W sam raz do ukłonu (inaczej długiego kroku na pozostałe dwa krótkie). A resztę, wszelkie figury, zależą od pierwszej i drugiej pary. Pozostali tańczą na zasadzie “róbcie wszystko to, co ja”. Jak się zbierze chętnych, to przy minimum czterech zorientowanych można tu tańczyć poloneza, why not 😉 Muzyka pasuje! Kurcze, aż żałuję, że moja studniówka za mną.
aaa, co ten Cezary napisał, polonez na cztery??? Kto tu zwariował, on czy ja??
Poza tym aparat słuchowy nie pomaga rozróżniać metrum ani rytmiki ani akcentacji. Aparat jedynie wzmacnia sygnał dźwiękowy płynący z zewnątrz (wiem, bo mam), resztę analizuje mózg. Jeśli mózg jest obojętny na te własności muzyki, to aparat tu nie pomoże. Proszę w moim imieniu ochrzanić Cezarego, bo nie mam Twittera. A on nie wie, co gada, chyba.
Może sam przeczyta 🙂
@ Krzysztof Leski / Gmyz Vangelis
– ciekawe czy Gmyz wiedział, że Vangelis że napisał… kolędę… (przez “ę”)
Posłuchaj uważnie – masz tam fragment jak z “Jezus malusieńki…” z dodatkiem dwóch nut (dublowane).
Co na to ZAiKS?
😉
A Suerte!
– a nasłuchałem się onegdaj tej muzyki na Rynku w Krakowie, gdzie towarzyszyła tradycyjnym kramom wystawianym przed Bożym Narodzeniem (głośniki stały gdzieś na wysokości redakcji) I w kółko… całe popołudnie… szczęśliwie był tam też grzaniec i ruszta