Nu, prawie znajem. W 75%. A w opinii Młodego to akurat, by zostać żurnalistą. Tak, tak — jestem świeżo po krótkiej dyskusji z synem o dziennikarstwie. A dokładniej o warunkach minimum, jakie spełnić trzeba, by się spełniać w owym zawodzie.
Rozmawialiśmy o pisaniu w językach obcych. Mam tu nieco doświadczenia, choć tylko dwujęzycznego: poza polszczyzną wystarczająco władam tylko angielskim. Owszem, moje teksty ukazywały się tu i ówdzie po niemiecku, francusku, hiszpańsku, portugalsku, włosku i nawet po hebrajsku, ale pisałem je każdorazowo po angielsku pozostawiając resztę tłumaczom. Niby mógłbym sam próbować po niemiecku i francusku, lecz wedle moich standardów byłaby to autokompromitacja. A ja własnych standardów chcę się trzymać.
Wokół jednak standardy kurczą się jak spodnie uprane w zwykłym proszku. Gdy tak perorowałem, Młody nagle mi przerwał:
— Ja mogę pisać po rosyjsku. Znam już 75% alfabetu.
I jał recytować. Przy “je, jo, że, ze” nieco zwolnił, “i kratkoje” mu uleciało, a w okolicach “ha” się zaciął i do “cia” nie doszedł. O “twiordym” i “miagkim” znaku chyba jeszcze nie słyszał. Co jednak mnie cieszy, to to, że po moim żachnięciu dość łatwo zgodził się ze mną, iż znajomość 3/4, a nawet całego alfabetu może jednak nie wystarczać.
Symptomatyczne wszakże, że w pierwszym odruchu powiedział to, co powiedział. Gdzieś w jego podświadomości musi tkwić takie postrzeganie dzisiejszego dziennikarstwa przez odbiorców i trochę także przez wydawców: znasz alfabet? — możesz pisać; nikt nie uciął ci języka, nie masz drastycznej wady wymowy — możesz gadać w radio i TV. Myśleć nie musisz, wiedzieć niczego nie musisz, bo twój odbiorca też nie chce myśleć ani wiedzieć.
— Mogę o tym skrobnąć na blogu? — zapytałem. Młody zgodził się dość łatwo żądając tylko, bym podesłał mu linkę. Albowiem choć ufa mi, że mu krzywdy nie zrobię, to chce zobaczyć, jakie będą komentarze.
Do licha, za PeeReLu przez 9 lat, od V klasy podstawówki do pierwszego roku studiów włącznie, miałem obowiązkowy rosyjski. Udało mi się nie nauczyć prawie niczego, ale do dziś, nieledwie jak pies Pawłowa, recytuję z pamięci parę wierszyków i czytanek. Wciąż prawie (w 85%?) pamiętam zeskryptu dla MELu, że “kagda swierchzwukowyj istriebiciel coś tam coś tam, trudno usomnitsia w jewo sowierszenstwie”. Nie muszę dodawać, że był to sowietskij istrbiebiciel. Wciąż częściowo potwierdzam, com już w podstawówce wchłonął, że choć z trudem wielkim — “uże piszem i citajem, i wsie bukwy pa pariadku biez oszibki nazywajem”. Tak, tak, znam, cholera, cały ruski alfabet.
I grecki też. Cały. 100%. Może zacznę pisać w starogrece? Tytuł posta już mam:”Δύσκολοι καιροί για τους ανθρώπους που σκέφτονται”. Nad treścią popracuję. Pewnie już byłbym gotów, gdybym utrzymal dobry humor, w jaki wpadłem po rozmowie z Młodym — ale gdy ściubiłem niniejszy pościk, zadzwoniła córa:
— Tata, znalazłam ekstra spodnie! Za jedyne…
15.10. Pora do Yumy.
Pana Młody i mój Młody mniej więcej w tym samym wieku są … To podobieństwo doświadczeń , żeby nie powiedzieć dopust Boży, pozwala mi stwierdzić iż to chodzi o szersze rozumienie rzeczywistości i umiejętności potrzebnych do życia niż jedynie o “rozumienie dzisiejszego dziennikarstwa” … Mój Młody doszedł do wniosku , że do życia znajomość np. rachunków na procentach nie będzie mu zupełnie potrzebna … jakby co ma komórkę, a tam kalkulator …
Proszę mu powiedzieć że internet/komórka nie pomoże: żeby zadać właściwe pytanie trzeba znać choć część odpowiedzi…
podziwiam optymizm… Znać część odpowiedzi ? Tzn. słowa kluczowe ? 🙁
Za moich czasów mówiło się , iż “trzeba wiedzieć gdzie szukać” … Ale to było dawno… Dziś wszyscy wiedzą gdzie się szuka… Przepraszam – już się nie szuka… się gugluje …
Ehhh.. to temat na długą rozmowę … póki co muszę przekonać Młodego do działań na potęgach …
Słowa kluczowe? Ależ skąd!
Kontekst.
To tak jak z tłumaczeniem. Pisarze na przykład uwielbiają się nawzajem cytować. Ale żeby taki cytat rozpoznać – trzeba być samemu oczytanym. Tylko wtedy można przenieść cytat do drugiego języka. Jeśli zna się kontekst.
Podobnie z procentami. Trzeba dobrze samemu liczyć na procentach jeśli się chce wiedzieć kiedy te procenty dodać, pomnożyć a kiedy podzielić czy też zastosować jeszcze inne działanie. Kalkulator tego za nas nie zrobi – na co dowody pewnie codziennie można znaleźć w prasie, także ekonomicznej. Ja miałem rok statystyki na studiach ale słabo się w niej czułem i nadal co mogę to sprawdzam – ale przynajmniej wiem, kiedy powinienem.
Tłumaczyłem to kiedyś studentkom: wystarczy jedno niezrozumiałe słowo w zdaniu i już wam się tylko wydaje, że rozumiecie o co chodzi. Zdanie może być długie i w dodatku może wam się zdawać że domyślacie się co to np. znaczy “spolegliwy”. Ale gubicie kontekst i całe zdanie zmienia się w bla, bla, bla.
Pozdr 😉
W matematyce nie ma kontekstu … wynik jest prawidłowy albo nie …
Popierwse w matematyce zawsze jest kontekst. Podrugie nie mówimy chyba o czystej matematyce tylko o jej zastosowaniu w życiu doczesnym?
A ja mysle, ze jednak w matematyce jest kontekst. Prosze mi wyjasnic jak algebra ma sie do geometrii?
A 1+1 wychodzi 2 czy 10? 😉
nie sądzę by równoległość dwóch prostych kreślonych przez nas na płaszczyźnie będzie zalezała zależała od kontekstu czyli od tego , że wcześniej rysowaliśmy cyrklem okrąg albo wszyscy wokoło kreślą dwusieczne konta… Co najwyżej ze swoimi równoległymi będziemy oryginalni i wyalienowani…
😉
oczywiście “KĄTA” … to w kontekście tego , że przed chwilą wysyłałem przelew…
No tak. Ale w tym przypadku kontekstem jest płaszczyzna. Na euklidesowej nasze równoległe zachowują się tak, a już Łobaczewskiego — inaczej. A są jeszcze i tacy, którzy twierdzą, że rozumieją coś niecoś z rozmaitości Riemanna…
I tak pojęcie proste równoległe znaczy różne rzeczy, zależnie od kontekstu…
W geometrii to chyba raczej kątekst
Napisał Krzyś z przekątem…
Z przekątekstem. Ta wykładnia jest prawomocna i nie podlega zażaleniu.
Kontekstem nie jest płaszczyzna – kontekstem są figury kreślone przez Ciebie wcześniej lub kreślone przez ludzi Cię otaczających …
Rodzaje przestrzeni i związane z nimi rodzaje geometrii były by kontekstem gdybyśmy mogli swobodnie między nimi się poruszać… Nasze problemy życiowe , w których rozwiązaniu pomaga nam matematyka są raczej osadzone w przestrzeni euklidesowej…
I wierzaj mi – w wyznaczenie najkrótszej drogi do domy przez Młodego nie mieszałbym geometrii hiperbolicznej … Bo i po co ? 😉
Wyznaczanie drogi do domu… tutaj kontekstem bywa i płaszczyzna.
Temat przykładowy: wycieczka w góry. 😉
nawet przez Rysy to i tak zawsze pozostaje geometria euklidesowa 😉
Po pierwsze wykreślać to możesz co najwyżej odcinki 😉
Żeby stwierdzić, że są równoległe potrzebujesz układu odniesienia i narzędzi pomiaru oraz teorii co to są linie równoległe – bo jak wiadomo w matematyce wszystko zależy od przyjętych aksjomatów.
Oczywiście często możemy się przypadkowo “wstrzelić” w kontekst, zdarza się najlepszym.
Np. jeśli chodzi o wspomniane na początku procenty to ludzie często mylą zmianę wyrażoną w procentach z punktami procentowymi. I co im wtedy pomoże gugiel albo kalkulator? Nic zupełnie. Że nie wspomnę o przypadku kiedy błąd zrobi dziennikarz a Ty musisz się domyślić gdzie błąd leży…
dobrze , że Młody tego nie czyta … I tak juz dla niego jest obojętne czy rozwiązując zadanie ma poprowadzić prostą k czy odcinek AB …
Tekstu , że prosta mu się w zeszycie nie zmieści nie przeżyłbym ….
Właśnie wszystko przeczytał, podobało mu się.
przepraszam…
@ Zapluty z salonu/ “wszyscy wokoło kreślą dwusieczne konta”
Wszyscy? Głównie na Świętokrzyskiej 12
a jak już “siekną”, to uffff…
– czyli jednak jest kontekst w matematyce, co?
udało Ci się udowodnić , że kontekst jest w ortografii 😉
eumenes: mówię to obojgu od lat.
Ciebie nie słuchają, przecież jesteś ojcem. 🙂
Ale pisałeś że młody chciał przeczytać komentarze, niech przeczyta i mój.
ps. co z tym kinem? 😉
Kino… not now
Wezmy np. pytanie: kto zbil szybe?
A którą?
A, przypomniało mi się, że jakiś czas temu coś na ten temat czytałem u innego blogera.
Kapitalny tekst!
Dziękuję i uporczywie pozdrawiam.
Uporczywie? 😉
No bo, w końcu za każdym razem, prawda? No.
To jest zresztą kwestia świadomego wyboru. Pana pozdrawiam (uporczywie), a jakby mnie podkusiło, żeby zabłąkać się, gdzie ani mnie nie potrzeba, ani ja sam nie chcę, to pewnie na końcu bym pisał “Załączam adekwatne wyrazy”.
Więc jednak pozdrawiam, OK? 😉
Czy chodzi o to, żebym łaskawie się zgodził i odpowiedział “OK”? 😉
To też, ale głównie o to, żeby Pan zdrowy był. No.
@ Krzysztof Leski/ I stworzymy tu antropologię współczesnego “dziennikarstwa”?
No to Ci powiem:
Είστε ισχυρό
🙂
Ale widzę, że nadzieja w narodzie nie ginie – patrz wpis ^eumenesa z 16:05
Eumensie – szacun!
Szacun? 🙂
Uczyłem przez chwilę studentki polonistyki o logice (bo raczej nie logiki). Szybko się zorientowałem że żeby coś dotarło muszę się ogolić, ładnie ubrać a wszelkie informacje przekazywać przy pomocy aforyzmów a’la Coelho. No wiesz, wojownik światła nie zachlewa tylko obserwuje horyzont, itp., itd.
I jeszcze dużo przykładów. W sumie fajna robota ale nie na moje nerwy.
A jakichś dzieci na boku aby nie ma z tych nauk?
Byłyby prawie w wieku Twoich 🙂
Jeszcze się nie zgłosiły. Poza tym obawiam się że pewien poziom inteligencji jest dla mnie hmmm, powiedzmy – demotywujący.
Czy przypadkiem nie szerzysz seksistowskich tez o kobietach i studentkach nauk humanistycznych? 😉
O kobietach w żadnym wypadku. Spotkałeś moją żonę 🙂
@ eumenes/ korekta (mam nadzieję, że logiczna)
“wojownik światła nie zza chlewa tylko obserwuje horyzont!”
– poza tym założenie krawata od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziło
😉
Dla Cohelo na pewno logiczna. Wojownik światła nie gniewa się zza chlewa bo wie że Czak Norris.
@ Krzysztof Leski / 75%
Żebyż to dotyczyło tylko żurnalistów.
Przyzwolenie na nieuctwo, i idący z nim “ramię w ramię”, brak potrzeby poznania – staje się powszechne, Dziękujmy szkole i brakowi wymagań.
Właśnie dostałem do opracowania graficznego tekst “po redakcji”, w którym Pani Redaktor opisuje “szlag bojowy” jednego oficera kawalerii, a innego wysyła do X Pułku Pułku Strzelców Konnych w Przemyślu (a/ pułki jazdy w II RP używały w numeracji cyfr arabskich, b/ 10 PSK stacjonował w Łańcucie).
Sprawdziłem – Pani Redaktor zajmuje się redagowaniem w wydawnictwie, owszem, ale na tzw. Uniwersytecie Przyrodniczym.
Co, jak widać, w niczym jej nie przeszkadza w zajmowaniu się tekstami poświęconymi historii kawalerii.
Może dlatego, że tam też używali koni?
Wedle tej logiki Pani Redaktor może też uchodzić za specjalistkę od szachów.
Młody czyta?
T[—-]!
Czy ty nie za wysoką poprzeczkę sobie stawiasz?
Musisz po rosyjsku?
Alfabet polski znasz w 100%. Pisz!
Ojciec ci daje jeść? Czy ruszyć z odsieczą?
Ufka, nie obraź się – ocenzurowałem Twój komentarz, bo z zasady nie ujawniam publicznie imion dzieci.
Co do zaś meritum – moze przeczyta, głodny nie jest, ale Twoje wizyty z różnym żarłem uwielbiamy wszyscy.
@ Ufka…
Ta daj pooookój…
Miarkuj…
🙁
No co? Chodzi mi o coś więcej niż kanapki. Nie sugeruję głodzenia:)
Nie, no jak babcia normalnie.
Nie sugeruję ględzenia 🙂
Niech mi ględzi. To znaczy, że się troszczy.
Sorry, nie pomyślałam:(
Pewnie, że się troszczę!
No to widzę, że muszę zrobić inspekcję z pierogami
PS
A przy okazji wyszło szydło z worka. Myślałam, że możesz tylko usunąć, a ty możesz napisać co chcesz w moim komentarzu. Strach się bać:)
Wklejaj puste niech sobie całe edytuje, to może być interesująca dyskusja.
Puste oczywiście komentarze nie pierogi.
A z czym te pierogi? Dużo? 😉
Pozdr,
Niby mogę, technicznie rzecz biorąc – istotnie poważna osobliwość softu wordpressa. Ale na wasze szczęście nie chce mi się 😉
@ Krzysztof Leski/ ” na wasze szczęście nie chce mi się ;)”
– to mogłaby być druga dewiza Twojego bloga, ni?
😉 😉 😉
To mogłaby być dziś moja dewiza życiowa. Jeno złotego zegarka nie mam, więc nie wygraweruję.
A jak sądzisz? Musi byc tyle, żeby i dla mnie starczyło. Od razu mówię – kupne! Jeszcze na głowę nie upadłam, aby lepić. Ale dobre, byle jakich nie jadam. Najczęściej z mięsem, bo wszyscy lubią
Pozdro
Jutro piątek to myślałem że ze śliwkami.
My (moja mama i wszyscy którzy się napatoczą) zwykle robimy na święta koło setki a 300 które zostaną niezjedzone paczkujemy i mrozimy, skończyły się w lipcu…
Pierogi ze śliwkami? Ble…
W piatek to najwyżej ruskie albo z kapustą i grzybami.Ewentualnie z soczewicą czy szpinakiem – ale to nie wszyscy lubią.
PS na święta następuje cudowne rozmnożenie pierogów? Robicie sto, po zjedzeniu zostaje trzysta?
🙂
@ Ufka
Minister Rostowski by tego lepiej nie policzyl.
Tak, ale zagniatać i zalepiać trzeba trzy dni :/
Mrozisz pierogi?
Formalnie to nie ja.
Ja? Ja ich nawet nie robię 🙂
No, powiedzmy na święta. Wtedy mrożę
Przez wiele lat nie robiłam pierogów, ale to dłuższa opowieść i nie gastronomiczna
A koniak mrozisz?:)
Koty nie piją mrożonego. Tylko podgrzany, nie mieszany
OFF TOPIC/choć nie całkiem ;)/ @ Krzysztof Leski/ Liberator wystartował
gram oberka
Tyle, że “to” BBC to Bardzo Bliska Częstotliwość, a nie londyńska rozgłośnia.
🙂
– – –
W tym Lądynie to jakieś kłótliwe są, że nie wiem: jedne mówio, że si ciongle kłucom, inne mówio, że si wogle ni kłucom…
Nie zakumałem.
@ Krzysztof Leski/ @ Ufka / Lądyn
– sygnał do zrzutów zwykle nadawali z Londynu, na falach BBC (znasz).
Polskiej sekcji już zdaje się nie ma, sigh!
Ale zrzut leci, więc stąd aluzja do akronimu 😉
—
Londyn & Ufka – trafione
PDT opowiadał jaką to kłótnię musiał stoczyć z Cameronem na szczycie.
A chłopaki z PiS opowiadają na presscon, że ich koledzy z partii Camerona mówili im, że żadnej kłótni nie było.
I dojdź tu do prawdy.
Papkinada.
Odległe mi te problemy.
@ Krzysztof Leski/ krakowiaczek
Już gram drugą melodyjkę – są nad Romą.
“Na zakończenie nadajemy: «Bartoszu, Bartoszu oj nie traćwa nadziei»”
😉
Może o Unię mu chodzi? też nie kumam
Ty jako blondynka masz prawo nie kumać, gorzej ze mną 😉
… no dobra, nie bij, odszczekuję.
Na odległość nie pobiję. No i jednak trafiłam 🙂
Nie wiem, czy Donek ściemnia, wiem że go do foto ustawili znowu gdzieś z tyłu
@ Krzysztof Leski / koty piją…
Myślałem, że dla kotów to jest… Dubonnet!
Niestety nie umiem wkleić obrazka.
Linka:
http://www.internationalbeveragenetwork.com/specialreport/ricard/images/image_dubonnet_new.jpg